Przeprawianie się na drugą stronę kanału panamskiego jest na pewno wydarzeniem. Myśmy zaczynali rano. Nigdy nie widziałam przeprawy przez pierwsze śluzy - koło 5, 6 nad ranem :) Następnie statek do południa poruszał się powolutku, aż w końcu stał na środku jeziorka. Czekaliśmy na naszą godzinę - wszystkie przeprawy były wg ścisłego harmonogramu. Gdy zbliżaliśmy się do następnej śluzy odbywało się to "pod eskortą" statków. Przy wejściu do kanału podawaliśmy nasze linki (cumy?), które były mocowane do kolejki. Ta z kolei - utrzymując stałe napięcie lin, po to by statek równo wpłynął do kanału i nie uderzał o beton - "ciągnęła" nas. Następnie standardowe opuszczanie wody, otwieranie śluzy, przepływamy na drugą stronę. Całość - jedna śluza - koło dwóch godzin. Były trzy śluzy więc schodził nam na to cały dzień.